Nawigacja

Aktualności

Rocznica tragedii w kościele św. Józefa – Gdańsk, 27 marca 2019

Czerwonoarmiści 27 marca 1945 r. spalili żywcem ludzi, którzy schronili się przed nimi w kościele. Delegacja IPN Gdańsk na czele z dyrektorem, prof. Mirosławem Golonem, oddała hołd pomordowanym.

 

Rok 1945. Kończy się II wojna światowa. Armia Czerwona, która wkroczyła do Gdańska, zdewastowała klasztor i kościół św. Józefa.  27 marca bolszewicy podłożyli ogień pod obiekty sakralne, paląc wraz z kościołem i klasztorem – żywcem – ponad stu wiernych, którzy szukali azylu we wnętrzu świątyni.

Zachęcamy do obejrzenia programu poświęconego tragedii (z cyklu programów dokumentalnych pt. „W świetle prawdy...”, zrealizowanego przez IPN Gdańsk we współpracy z TVP3 Gdańsk).

Świadkiem tragedii, która rozegrała się 27 marca, był ks. Georg ­Klein, wikariusz kościoła św. Józefa. Jego relacja spisana po niemiecku przetrwała do dziś. „Przestraszone kobiety, dzieci, starcy schronili się w świątyni i na plebanii (...). Nad ranem nastała przygniatająca cisza, bez strzałów, warkotu pojazdów. Ostrożnie wyszliśmy schodami do góry, gdy nagle usłyszeliśmy ciężkie kroki. Pierwszy sowiecki żołnierz stanął przed nami gotowy do oddania strzału. Drugi podszedł do nas i zabrał nam zegarki”. Bolszewicy zaczęli rabować dotychczas nienaruszone plebanię i kościół. Szybko wychodzili z łupami, torując drogę następnym. W ruch poszły butelki z samogonem. „Byliśmy jak sparaliżowani i wycofaliśmy się do na wpół zdewastowanego pokoju plebanii. Za nami wszedł jeden z żołnierzy i grożąc nam, wygonił z pomieszczenia. Zmusił do pozostania 18-letnią dziewczynę. Po jakimś czasie zjawiła się i ona na zewnątrz: zrozpaczona, zapłakana, rozczochrana i oniemiała. Stało się” – pisał ks. Klein.

Następnie czerwonoarmiści rozkazali cywilom wrócić do kościoła i na plebanię.  Każdego, kto próbował się wydostać, straszyli pepeszami. Co działo się później? Nadjechał pojazd załadowany beczkami. Jedną wtoczono do kościoła, a drugą na plebanię. Stłoczeni w środku ludzie poczuli zapach benzyny. Jak wspomina ks. Klein, pewna kobieta, domyślając się, co ją czeka, wybiegła z kościoła i... natychmiast została zastrzelona. Chwilę później pijany żołnierz podłożył ogień. „Widzieliśmy z plebanii, jak w świątyni buchnęły płomienie i słyszeliśmy krzyki i płacz znajdujących się wewnątrz ludzi” – relacjonował ks. ­Klein. Tymczasem ks. Klemens Fedtke, proboszcz parafii, uratował życie ukrywających się na plebanii. Zwrócił gestami uwagę radzieckiego oficera. Ten przepędził pijanych żołnierzy i wyrzucił cywilów więzionych w przykościelnym budynku. Gdańszczanie przebywający w płonącej świątyni już z niej nie wyszli.

do góry