Nawigacja

Aktualności

„Trzeba było ratować przyjaciół. Ludzi trzeba było ratować”. Pomoc i ratowanie Żydów na Pomorzu

Przeczytaj interesujący artykuł Kingi Czechowskiej (Referat Badań Historycznych, Delegatura IPN w Bydgoszczy).

  • "W marszu", rysunek Józefa Łapińskiego więźnia politycznego KL Stutthof i uczestnika ewakuacji AMS. Fot. Archiwum Muzeum Stutthof
    "W marszu", rysunek Józefa Łapińskiego więźnia politycznego KL Stutthof i uczestnika ewakuacji AMS. Fot. Archiwum Muzeum Stutthof

Zjawisko pomocy udzielanej Żydom przez ludność polską na terenach znajdujących się pod niemiecką okupacją miało pewien wymiar uniwersalny, który można by spróbować zamknąć w symbolicznym obrazie dwóch złączonych dłoni: pomagającego i proszącego o pomoc. Każda z tych historii musiała bowiem zacząć się od decyzji, od wysłuchanej prośby lub własnej odpowiedzi na obserwowaną sytuację. Jednocześnie – co często podkreślają różni badacze zajmujący się tą tematyką – każda z tych historii była inna i miała głęboko indywidualny wymiar. Przyglądając się im na wybranym obszarze możemy zaobserwować, jak splot podobnych okoliczności wojennych (a także z okresu sprzed wojny, zwłaszcza w kontekście relacji międzyludzkich) wpływał na te indywidualne historie, a jednocześnie jak na pewnym podstawowym poziomie wciąż każda z nich pozostawała unikalna.

Ze względu na niewielki odsetek ludności żydowskiej przed wybuchem wojny (zaledwie 2,3 proc.), tereny dawnego województwa pomorskiego znajdują się na peryferiach badań nad Zagładą, a co za tym idzie – nad zjawiskiem pomocy i ratowania Żydów. Wyjątkowo mocne piętno odcisnęły tu pierwsze miesiące okupacji, kiedy wśród wielu ofiar zbrodni pomorskiej 1939 roku jako przedstawiciele polskiej inteligencji znaleźli się również miejscowi Żydzi. Ponadto trwały przymusowe przesiedlenia ludności żydowskiej z tych miast i miasteczek, gdzie ich odsetek był najwyższy: przede wszystkim na pograniczu Kujaw i ziemi dobrzyńskiej (od 1938 r. w granicach woj. pomorskiego), które w okresie okupacji niemieckiej zostały wcielone do Rzeszy i znajdowały się na terenie okręgu Kraj Warty. Z kolei na terenach północnych Niemcy utworzyli okręg Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie – i już w listopadzie 1939 r. ogłosili go „wolnym od Żydów” (judenfrei). Ponadto w pierwszych miesiącach część ludności żydowskiej próbowała ratować się uciekając w kierunku wschodnim.

W ten sposób w Warszawie znalazła się grupa włocławskich Żydów, a wkrótce także i zaprzyjaźniony z nimi Zdzisław Szparkowski. Widząc prześladowania Żydów we Włocławku włączył się w akcję organizowania ich ucieczek do Warszawy, a także na ziemie pod okupacją sowiecką. Prawdopodobnie zadenuncjowany przez kogoś z polskiego otoczenia znalazł się w niebezpieczeństwie i uciekł do Warszawy, gdzie razem z bratem kontynuował akcję pomocy. Pierwszymi, którym pomagali, byli żydowscy przyjaciele z Włocławka, z czasem jednak ich działalność obejmowała również i inne osoby. Dopóki było to możliwe (do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej) bracia Szparkowscy „przerzucali” za granicę Żydów ukrytych w transporcie kolejowym. Później pomagali Żydom zamkniętym w warszawskim getcie, organizowali ich ucieczki, dbali o odpowiednie dokumenty i ukrywali ich w jednym z kilku mieszkań – na tym etapie w akcję pomocową zaangażowanych już było kilka osób z ich rodziny. Ponadto pomagali uwięzionym w obozie pracy przymusowej w Skarżysku-Kamiennej oraz dostarczali broń do getta w czasie powstania. W maju 1943 r. po zdemaskowaniu jednej z kryjówek Niemcy zamordowali Józefa Szparkowskiego oraz ośmioro Żydów ukrywających się wówczas w jego mieszkaniu. Mimo to Zdzisław nadal kontynuował swoją działalność, co po wojnie tłumaczył następująco: „Bać to ja się cały czas bałem, ale trzeba było ratować przyjaciół. Ludzi trzeba było ratować. No bo jak się wycofać? Zostawić ich na pastwę losu, na śmierć?”. W 1983 r. został odznaczony medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” wraz z bratem Józefem i ciotką Józefą. Łącznie udało im się uratować od Zagłady kilkadziesiąt osób, w tym przynajmniej kilkoro włocławian.

Inne formy pomocy udzielanej ludności żydowskiej miały charakter bardziej doraźny. Tam, gdzie istniały getta, polegały one m.in. na nielegalnym przekraczaniu ich granic przez Polaków, którzy przemycali do środka tak bardzo brakującą żywność czy lekarstwa. Wobec panującego głodu, tragicznych warunków higienicznych i mieszkaniowych oraz w realiach terroru były to działania niosące potrzebną pomoc i obarczone dużym ryzykiem. Podczas jednej z takich prób przerzucenia pożywienia na teren getta Niemcy zabili we Włocławku Stanisława Kujawę.

W 1941 r. rozpoczynał się nowy etap Zagłady Żydów, co dotyczyło także omawianego tutaj obszaru. Przystąpiono do likwidacji gett w Kraju Warty, co oznaczało wywożenie pozostającej przy życiu ludności żydowskiej do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Tylko nielicznym udało się uciec i nieść informacje o tragedii tego miejsca, a jedną z takich osób był pochodzący z Włocławka Mordechaj Żurawski, który do obozu trafił z getta łódzkiego. Zważywszy na ofiary, które pociągnęła za sobą zbrodnia pomorska 1939 roku oraz z uwagi na późniejsze wysiedlenia i inne ruchy migracyjne można przypuszczać, że liczba Żydów ukrywających się na tym obszarze była znacząco niższa niż na innych terenach pod okupacją. Próby ratowania się przed Zagładą i okupacyjna tułaczka niejednokroć sprawiały jednak, że opuściwszy rodzime strony, po jakimś czasie do nich wracano. Tak jak lęk przed rozpoznaniem i denuncjacją mógł zniechęcać do powrotów, tak w innych przypadkach duże nadzieje wiązano z tym, że kierując się pod znajome drzwi uzyska się pomoc.

W ten sposób w 1943 r. w okolice Skępego (powiat lipnowski) powróciła Rywka Pozmanter z córką Felą. Nie udały się jednak do własnego miasteczka, lecz do pobliskiej wsi – pod adres Antoniego Puszkiewicza w miejscowości Bógzapłać, któremu przed wojną mąż Rywki pomógł w kłopotach finansowych. Tamta sytuacja i zaciągnięty wtedy dług wdzięczności u ich rodziny sprawiały, że Puszkiewicz stał się ich ostatnią nadzieją na ratunek wobec braku pieniędzy i coraz większego lęku przed ukrywaniem obcych na wsi. Szczęśliwie Rywka nie myliła się i pamięć o dobru jej męża zapewniła im schronienie. Puszkiewicz zorganizował dla niej kryjówkę w stajni, tak aby nie mógł jej zobaczyć żaden ze znających ją sąsiadów, natomiast Fela zamieszkała w domu z jego córkami. Trwało to przez kilka miesięcy, aż do niespodziewanego nocnego najścia niemieckich policjantów. Choć nie pojawiły się oskarżenia o ukrywanie Żydów, wobec całkowitego zakazu przemieszczenia się obecność jakichkolwiek obcych w domu była traktowana podejrzliwie, a Puszkiewiczowi zagrożono spaleniem domu, gdyby sytuacja się powtórzyła. Gdy kryjówka została skompromitowana, rolnik pomógł Rywce i Feli w inny sposób: postarał się o ich wyjazd na roboty w głąb Rzeszy z polskimi dokumentami, tym samym po raz kolejny ratując im życie. Sam umarł kilka miesięcy później w obozie koncentracyjnym Stutthof, a tytuł „Sprawiedliwego wśród Narodów Świata” przyznano mu pośmiertnie w 2015 r.

Niemiecka polityka eksterminacyjna sprowadziła na Pomorze Żydów z różnych terenów okupowanej Polski i Europy, którzy stali się więźniami obozu koncentracyjnego w Stutthof oraz jego licznych filii i podobozów rozproszonych na terenie okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie. Na początku stycznia 1945 r. zarządzono ich ewakuację i dziesiątki tysięcy osób różnych narodowości, w tym w znacznej liczbie Żydzi, rozpoczęło „marsze śmierci” z miejsc swojego osadzenia. Miały one tragiczny przebieg, wielu nie przeżyło drogi. Część ocalonych uratowała pomoc ze strony miejscowej ludności, która wiedząc o kolumnach więźniów i więźniarek zbliżających się do ich wiosek przygotowywała dla nich pożywienie. Dla wygłodzonych i wycieńczonych te akty pomocy, dokonywane pomimo przemocy ze strony Niemców pilnujących pochodu, były tym, co pozwoliło im pozostać przy życiu.

Zdarzało się również, że polscy i kaszubscy gospodarze udzielali schronienia osobom, którym udało się odłączyć od marszu. Józef i Halina Malinowscy przyjęli pod swój dach Deborę Shapiro i jej ciotkę Chasię Karpel, litewskie Żydówki, które uciekły z marszu śmierci z obozu z okolic Bydgoszczy. Opiekowali się nimi do wkroczenia Armii Czerwonej i to dzięki schronieniu znalezionemu w ich domu w Leśnej Janie (powiat starogardzki) udało im się przeżyć wojnę. W 1985 r. małżeństwo Malinowskich pośmiertnie rozpoznano jako „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”. Z kolei przemarzniętą i wycieńczoną marszem Lusię Feinstock-Shimmel (z domu Pinczuk) znalazł w śniegu jeden z miejscowych rolników i następnie zawiózł ją do swojej ciotki, Moniki Szwertfeger do miejscowości Barwik w okolicach Kartuz. Ta z wielkim oddaniem opiekowała się młodą kobietą, której stan zdrowia po kilkuletniej gehennie gett i obozów był bardzo zły. Jej pomoc uratowała Lusi życie, za co w 2012 r. pośmiertnie przyznano Kaszubce tytuł „Sprawiedliwej wśród Narodów Świata”. Znamienne okazało się wtedy miejsce, w którym Lusia odłączyła się (lub być może została wyprowadzona) od marszowej kolumny. Była to wieś Pomieczyno, której wielu mieszkańców angażowało się w pomoc umęczonym więźniom. Ich historie zostały niedawno zebrane w publikacji „Stutthof jidze”.

Nie wszystkie historie pomocy udzielanej Żydom i ich ratunku przed Zagładą są nam znane, a ich wyszukiwanie w przypadku Pomorza jest wyjątkowe trudne. Ponadto część z nich znamy tylko z perspektywy jednej strony, a obcobrzmiące nazwiska i upływ czasu nie sprzyjają identyfikowaniu drugiej z nich; było to wyzwaniem m.in. dla rodziny uratowanej przez Antoniego Puszkiewicza. Odznaczenia przyznawane przez Instytut Yad Vashem niejednokroć odkrywają historie wcześniej nieznane lokalnym społecznościom. Nie wszyscy uratowani zostawili swoje świadectwo, a i ratujący często nie mówili o swoich czynach z okresu niemieckiej okupacji, w skrajnych przypadkach tajemnicy dochowując nawet przed rodzinami. Z drugiej strony zbiorowe wysiłki mieszkańców wsi pomagających więźniom w marszach śmierci ukazują, że pomoc Żydom na Pomorzu nie była tylko domeną jednostek. Autorka będzie wdzięczna za pomoc wszystkim osobom, które posiadają informacje na temat i zechcą podzielić się swoimi historiami.

Tekst został przygotowany w związku z przypadającym 24 marca Narodowym Dniem Pamięci Polaków Ratujących Żydów. Warto także pamiętać o 6 marca kiedy przypada Europejski Dzień Pamięci o Sprawiedliwych.

do góry