Nawigacja

Aktualności

„Przed czerwoną temidą – rola funkcjonariuszy urzędów bezpieczeństwa w kształtowaniu orzeczeń sądów regionu gdańskiego” (fragment referatu dr. Daniela Czerwińskiego)

Przedstawiamy fragment referatu, wygłoszonego przez dr. Daniela Czerwińskiego (z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Gdańsku) w trakcie konferencji naukowej „»Konformiści czy przestępcy w togach?« Sędziowie i prokuratorzy utrwalający reżim komunistyczny”. Konferencja odbyła się 19 kwietnia 2018 r. w Gdańsku.

Sprawa Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyk”

W jednym z protokołów polustracyjnych Wydziału Śledczego WUBP w Gdańsku prokurator WPR w Gdańsku por. Alwin stwierdził, że jeżeli chodzi o prawo formalne, sprawa przedstawia się gorzej, a specjalnie wygotowane postanowienia o pociągnięciu do odpowiedzialności karnej i akty oskarżenia pozostawiają jeszcze ciągle dużo do życzenia. Widać już jednak pewną poprawę i w tym kierunku, dowodem czego może być choćby sprawa Salmonowicza [powinno być: Selmanowicza] pseudo „Zagończyk” i tow., która opracowana była należycie zarówno pod względem formalnym jak i materialnym. Stawiano ją więc jako wzór do naśladowania, a więc wszystko powinno się w niej zgadzać.

Już pierwsze spojrzenie na akta sprawy pokazuje, że stawianie ich za wzór to duże nadużycie. Postanowienie o zastosowaniu środka zapobiegawczego wydane zostało 19 lipca 1946 r. Zagończyka aresztowano jednak 8 lipca, więc przetrzymywano go bez sankcji przez 11 dni. Areszt zastosowano dopiero w momencie kiedy został on osadzony w Więzieniu Karno-Śledczym na Kurkowej. Wcześniej przebywał albo w areszcie wewnętrznym WUBP, albo bez sankcji na terenie więzienia. WUBP zajmował jeszcze wtedy budynek obecnego Sądu Okręgowego, więc funkcjonariusze mogli sobie pozwolić na takie zabiegi. Sam moment aresztowania jest w aktach wpisany błędnie. Wszędzie podawany jest termin 11 lipca (w akcie oskarżenia, w wyroku). Tymczasem z zeznań innych oskarżonych wynika, że Zagończyka zatrzymano 8 lipca. Pierwsze zaprotokołowane przesłuchanie pochodzi z 11 lipca. Prowadził je por. Andrzej Stawicki, mający uprawnienia śledcze. Nie do końca jesteśmy w stanie zweryfikować tę postać, bo niestety nie zachowały się żadne jego akta.

Postanowienie o pociągnięciu do odpowiedzialności karnej Stawicki napisał 10 sierpnia. Na dokumencie widnieje podpis Selmanowicza. Zastanawiające jest jednak coś innego. Oskarżonych w tej sprawie było czterech. Na trzech z postanowień zapisano datę 10 września, którą potem dopiero poprawiono na 10 sierpnia. Niewykluczone więc, że „Zagończykowi” i innym, podsunięto po prostu druki in blanco, które wypełniono już po wykonaniu wyroku, a dopiero później prokurator w ramach „nadzoru” sprawy uzupełnił dokumentację i skorygował błędne daty. To jednak tylko hipoteza. Mogła to rzeczywiście być pomyłka. 10 sierpnia sporządzono też akt oskarżenia. Nie ma jednak żadnego potwierdzenia, że w ogóle zapoznano z nim oskarżonego. W aktach sprawy znajdujemy jedynie notatkę służbową podprokuratora Alwina, z której wynika, że naczelnika Wydziału Śledczego ppor. Józef Bik miał zapoznać oskarżonych z aktem oskarżenia w dniu 14 sierpnia. Czy tak było? Trudno stwierdzić. Wyrok wydano 17 sierpnia, więc nawet jeśli oskarżeni otrzymali faktycznie do wglądu akt oskarżenia, to i tak nie minęło przewidziane w wkpk 5 dni. To jednak był drobny szczegół. W przypadku „Zagończyka” liczyły się kwestie operacyjne. Najprawdopodobniej znał on tożsamość głównej agentki gdańskiej bezpieki w 5. Wileńskiej Brygadzie AK – Reginy Mordas. Wyrok śmierci był więc jedynie „formalnością”. Prokurator, który powinien nadzorować sprawę nie wziął nawet udziału w żadnym z przesłuchań w sprawie. Wykonał po prostu zadanie, jakie otrzymał.

Podobnie rzecz miała się ze sprawą straconej tego samego dnia co Zagończyk, Danuty Siedzik ps. „Inka”. Jest to postać bardzo znana, stąd życiorys przedstawię jedynie w kilku zdaniach. Urodzona 3 września 1928 r. w Narewce. Jej ojciec był leśniczym, wywiezionym przez Sowietów. Zmarł w 1943 r. czekając na możliwość walki w armii gen. Andersa w Teheranie. Matka Danuty została natomiast rozstrzelana przez Niemców w 1943 r. „Inka” wstąpiła do AK, a następnie skończyła kurs pielęgniarski. W historii Pomorza Gdańskiego pojawia się w wraz z 5. Wileńską Brygadą AK wiosną 1946 r.

„Inka” została zatrzymana 20 lipca. W jej wypadku od razu wystawiono sankcję. Akt oskarżenia powstał 31 lipca, a już 3 sierpnia odbyła się rozprawa. Tu także nie minęło przewidziane przepisami 5 dni, ale również w przypadku tej sprawy wyrok był znany jeszcze przed rozprawą. O tym kto miał w tej sprawie decydujący głos może świadczyć dokument z akt sądowych. Naczelnik Wydziału Śledczego najpierw wezwał świadków na rozprawę, która miała się odbyć w gmachu WUBP 3 sierpnia o godzinie 10, a dopiero potem poinformował prokuratora. Trudno zresztą nazwać to inaczej, bo Józef Bik wysłał do wojskowego prokuratora rejonowego pismo o treści: „W załączeniu przesyłam akta sprawy p-ko Siedzikównie Danucie vel Zalewskiej Inie ps. »Inka« celem dalszego przekazania do Wojskowego Sądu Rejonowego, w trybie postępowania doraźnego. Proszę jednocześnie o uzgodnienie z Prezesem Sądu terminu wyznaczenia rozprawy na dzień 3.08.1946 r. w związku z tym, iż świadkowie zostali wezwani na rozprawę za pomocą telefonogramów na powyższą datę”. To pokazuje jak Bik traktował prokuraturę. Prokurator miał jedynie „zalegalizować” to, co wykonali już wcześniej funkcjonariusze UB.

do góry